Nierówna walka i stracony punkt w końcówce. Stal - LKS Goczałkowice 2:3

Nierówna walka i stracony punkt w końcówce. Stal - LKS Goczałkowice 2:3

Przegraną zakończył się mecz 10. kolejki III ligi, w którym piłkarze Stali ulegli LKS-owi Goczałkowice 2:3. Remis straciliśmy w samej końcówce, a byłby on tym bardziej cenniejszy, że przez większość meczu graliśmy w dziesiątkę, a od 55. minuty w dziewiątkę! Niestety nie da się nie wspomnieć o wpływie sędziego Macieja Mikołajewskiego na końcowy rezultat, bowiem był on niebagatelny - wystarczy napisać o dwóch czerwonych kartkach, dwóch rzutach karnych dla przyjezdnych czy kilku kontrowersyjnych decyzjach, jak brak rzutu karnego dla Stali w drugiej połowie. Dodać należy też, że nasza defensywa nie była tego dnia monolitem, a w zasadzie każdej straconej bramce można było zapomnieć. Niemniej za charakter i ogromną determinację przy tak niekorzystnie układającym się meczu, naszej drużynie należy się duży szacunek.

W pierwszym kwadransie lepsze okazje stworzyli sobie Stalowcy. W 12' minucie Niewieściuk raz groźnie dogrywał pole karne, a raz miał dobrą okazję po rzucie rożnym - jego strzał odbił golkiper gości. Chyba jeszcze bliżej był Danielik w minucie 13., ale będąc w polu karnym trafił w bramkarza. Warto dodać, że w tej sytuacji (ale nie tylko tej) sporą rolę odegrało również mokre boisko i stojąca na nim woda. Nasz bramkarz, Adrian Szady został sprawdzony w 17', ale również poradził sobie bez zarzutu, odbijając piłkę do boku po płaskim strzale. W 26. minucie znów płaskie uderzenie wyłapał Szady i kiedy wydawało się, że Goczałkowice nie mają pomysłu na sforsowanie naszej defensywy - wtedy sami narobiliśmy sobie kłopotów. W 28. minucie na środku boiska piłkę stracił Łukawiecki, wracającemu Banachowi "rozjechały" się nogi, a przed znakomitą szansą stanął Marchewka. Minął on Szadego i do pokonania miał stojącego przy krótkim słupku Łukawieckiego. Arbiter uznał, że nasz młodzieżowiec celowo odbił piłkę ręką (mimo, iż nie wykonał nią ruchu do piłki) i oprócz rzutu karnego wyrzucił Bartka z boiska. Jedenastkę bezbłędnie wykorzystał doświadczony Ćwielong. Kto obawiał się, że Stalowców podłamie taki obrót spraw, ten mógł być zaskoczony. Żółto-niebiescy stwarzali sobie lepsze okazje w zasadzie do końca spotkania, a wyrównali w 38. minucie. Wtedy to znakomicie rzut wolny wykonał Michał Maj i wyrównał stan meczu. Już w 39. minucie mogliśmy prowadzić! Do siatki trafił Celuch, ale według sędziego liniowego uczynił to z pozycji spalonej. Trzy minuty później wątpliwości już nie było. Dogranie Kamińskiego celną główką wykończył Celuch i mimo gry w dziesiątkę prowadziliśmy. Niestety tego prowadzenia nie zdołaliśmy dowieźć do przerwy. W 45. minucie wracający we własne pole karne Zapotoczny złapał szarżującego przeciwnika i pan Mikołajewski kolejny raz podyktował jedenastkę. Ponownie bezlitosny był Ćwielong i po pierwszej połowie mieliśmy remis 2:2.

Końcówka pierwszej połowy pokazała, ze mimo osłabienia da się z rywalami powalczyć. I rzeczywiście, tuż po przerwie Stalowcy mogli wyjść na prowadzenie! W 49. minucie lewym skrzydłem urwał się Niemczyk, a jego płaskie dogranie ewidentnie ręką przeciął zawodnik gości. Tego przewinienia pan Mikołajewski nie widział, natomiast chwilę później bez wahania pokazał Kowalskiemu dwie żółte kartki w przeciągu kilku minut. Jeszcze przed wykluczeniem naszego obrońcy dwie okazje miał Niemczyk, a blisko był zwłaszcza w 52. minucie, kiedy jego próba minęła światło bramki. Chwilę wcześniej szansę mieli goście, lecz po rzucie wolnym główkowali nad poprzeczką. Nikt się jednak nie spodziewał tego, że to nasi zawodnicy wciąż będą groźniejsi. W 65. minucie tym razem nad bramką z wolnego strzelił Maj, ale prawdziwie wyborną okazję miał w 68. minucie Celuch. Nasz napastnik otrzymał znakomite prostopadłe podanie od Niemczyka, minął bramkarza, ale uderzając trafił tylko w będącego w świetle bramki przeciwnika... W 77' minucie znów Celi stanął przed szansą i znów minimalnie się pomylił - po główce futbolówka przeleciała tuż obok słupka. Goście dłużej utrzymywali się przy piłce, "klepali" wzdłuż i wszerz boiska, lecz nie mieli żadnego pomysłu na zagrożenie Szademu. Gdy jednak przedostali się pod nasze pole karne, to robiło się groźnie. W końcówce arbiter nie uznał trafienia przyjezdnych, ale niestety to nie było ostatnie słowo Goczałkowic. W 90. minucie Kozina urządził sobie slalom pomiędzy bardzo zmęczonymi piłkarzami Stali, i niestety slalom ten zakończył trafieniem...

Po raz kolejny w domowym meczu straciliśmy bramkę w końcówce i to niezwykle boli. Zaangażowania chłopakom na pewno nie można odmówić i potwierdzi to każdy, kto w sobotę odwiedził brzeski stadion. Gdyby nie sędzia, gdyby nie słaba skuteczność, gdyby nie ta 90 minuta... Można się zastanawiać, ale chyba nie warto. Liczymy po prostu na to, że z Zabrza zespół przywiezie te upragnione 3 punkty i nieważne, w jakim stylu to uczyni.

10. kolejka III ligi (grupa 3)

Stal Brzeg - LKS Goczałkowice Zdrój 2:3 (bramki: Maj 37' Celuch 42' - Ćwielong 28'k, 45'k, Kozina 90')

Stal: Szady - Kowalski, Banach, Niewieściuk, Maj, Danielik, Łukawiecki, Niemczyk (72' Kuriata), Kamiński (90' Dychus), Zapotoczny (57' Sypek), Celuch. Trener Marcin Domagała.

Żółte kartki (Stal): Kowalski

Czerwone kartki: Łukawiecki (28', za zagranie ręką), Kowalski (55', za dwie żółte).

Sędziował: Maciej Mikołajewski (Lubuski ZPN).

Widzów: 300.

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości